Wax and Wire

Witajcie moi drodzy!

Muszę was bardzo przeprosić za ten zastój na moim blogu - nie dość, że musiałam uczyć się do egzaminu, to się jeszcze przeziębiłam... nawet nie wspominam o tej niezachęcającej do zdjęć, deszczowej pogodzie - w takie dni jeśli się nie musi, to się w ogóle nie wychodzi.

Chciałabym zaprosić was wszystkich do polubienia mojej strony na Facebooku - zdarza mi się publikować tam zdjęcia bądź informacje, które na blogu się nie pojawiają. Wczoraj opublikowałam przykładowo zdjęcia mojej nowej fryzury - osoby lubiące moją stronę dowiedziały się o tym jeszcze przed obserwatorami mojego bloga :)

POLUB MOJĄ STRONĘ NA FACEBOOKU 

Polubienie mojej strony na Facebooku jest również świetnym wyjściem dla osób, które nie posiadają konta Google, a pomimo tego chciałyby być na bieżąco informowane o nowych postach na moim blogu - zawsze po dodaniu posta informuję o tym na Facebooku, także gorąco polecam! :)

♪ Loch Lomond - Wax and Wire

Chciałabym coś o tym utworze napisać... ale to dość trudne. Łatwiej go po prostu poczuć :) Trudno opisać, jakie emocje potrafi kilka nut wywołać w ludzkim sercu. 

W dzisiejszym poście przedstawię wam mój strój z dnia wczorajszego, kiedy to udałam się w pewnym celu na Plac Wolnica w Krakowie... w jakim celu? Tego dowiecie się już niedługo :)

Ponieważ, w przeciwieństwie do dnia dzisiejszego, pogoda była bardzo ładna to nie wytrzymałabym prawdopodobnie w długich spodniach. Z tego też względu włożyłam krótkie spodenki, na które decyduję się dość rzadko - o wiele swobodniej czuję się w dłuższych. Szorty zakupiłam w tym roku w Stradivariusie. Na czarne polowałam już od dłuższego czasu i przez kilka lat nie mogłam znaleźć takich, które spełniałyby wszystkie moje wymagania. Te również nie są idealne, ale przynajmniej nieco się do mojego ideału krótkich spodenek zbliżyły :)

Do czarnych spodenek postanowiłam dobrać białą bokserkę z koronkowymi ramiączkami z Promodu oraz przewiewną, koronkową koszulkę z H&M. Uważam, że całość tworzy ciekawy efekt i jak zwykle nie do końca udało mi się oddać urodę tego zestawu na zdjęciach.

Jeśli chodzi o torebkę z Valentini, to znów wybrałam tę, która ostatnio na moim blogu przewija się bardzo często - prawdopodobnie macie jej już dość, ale jest tak ładna i uniwersalna, że używam jej ostatnio najczęściej :) Nie chciałam jednak, by mój zestaw znów był utrzymany w dwóch kolorach - czarnym i białym. Z tego też względu dobrałam do całości buty, które mam już od jakiegoś czasu, czasem w nich chodzę, a mimo to nie miałam okazji pokazać ich na blogu. Są to koturny Melissa Patchuli w kolorze cielistym, które z tyłu mają dodający im niesamowitego uroku i charakteru czerwony pasek. Początkowo nie byłam do tego modelu przekonana... ale im dłużej mu się przyglądałam i im częściej go widywałam w sklepach, tym bardziej się do niego przekonywałam. Cóż mnie to obchodzi, że większość blogerek swoje Melissy prawdopodobnie już sprzedała, bo nie są w modzie - mnie dopiero teraz zaczęły się naprawdę podobać! :) Pod kolor urokliwych czerwonych paseczków wybrałam czerwone bransoletki By Dziubeka ze złotymi zawieszkami.

Kiedy mój chłopak robił mi na Placu Wolnica zdjęcia, to dosłownie kilkanaście metrów dalej pojawiła się wraz ze swoim fotografem inna blogerka - niestety, nie mam pojęcia kim była, a głupio było mi przeszkadzać w sesji, więc jeśli to czytasz droga koleżanko, to Cię serdecznie pozdrawiam :)))))

Do następnego, moi kochani! Tym razem postaram się nie robić takich długich przerw między postami :)