Czy ktoś poza mną wychodzi od soboty z łóżka, czy też może tylko ja jestem na tyle szalona?
Zauważyłam ostatnio, że jakby trudniej wstaje mi się z łóżka - ciepła kołdra nie chce mnie z rana wypuścić ze swoich objęć, a za oknem, choć wstaję coraz później, robi się coraz ciemniej. Dzień dopiero się dla mnie rozpoczyna i nagle okazuje się, że już się kończy, bo przecież słońce właśnie zachodzi... Ptaki już od dawna nie śpiewają z rana a ja, wystawiając nos za okno, czuję znajomy zapach...
Zapach zimy.
Nigdy wcześniej nie myślałam o tym w ten sposób, ale zapach zimy kojarzy mi się z melancholią - czując go naturalnie wypełniam się dziwnym, niewytłumaczalnym smutkiem, ale jednocześnie wyczekuję tej woni każdej jesieni, bo niezmiennie przywodzi mi na myśl jakieś mgliste wspomnienia. Mieliście kiedyś wrażenie że gdzieś tam, głęboko w was tkwią myśli, których nie możecie sobie przypomnieć? To jak nieuchwytne słowo, które masz na końcu języka i za nic nie możesz przekroczyć magicznej granicy, by móc je wypowiedzieć. Wiesz, że to tkwi gdzieś głęboko w Twoim umyśle, ale im bardziej starasz się to przywołać na powierzchnię, tym bardziej się rozmywa - niczym sen tuż po przebudzeniu, tracący z każdą sekundą na wyrazistości. Po chwili nie pamiętasz już, o czym był, ale wciąż masz pod skórą te uczucia, które w Tobie wywołał. Kiedy czuję zapach zimy mam wrażenie, że ktoś podsunął mi jeden obraz z mojego snu, z moich wspomnień, przywołując jednocześnie wszystkie tamtejsze uczucia.
Niestety, ale jestem stworzeniem typowo wiosenno-letnim i wraz z nadejściem chłodu i - strach wymówić - mrozów mam ochotę zapaść w sen zimowy. Zakopać się pod miękką, ciepłą kołdrą, wtulić w poduszkę i poczekać, aż obudzą mnie wpadające przez okno wiosenne promienie słońca. Każda zima niesie za sobą krótsze dni, mniej słońca (o nie, jak ja będę robiła zdjęcia na bloga?!) i mniej chęci do jakiegokolwiek działania.
Nie oznacza to jednak, że ja zimy nie lubię - co to, to nie! Zimowe krajobrazy, nawet te na tle obdrapanego bloku naprzeciw moich okien, mogą zapierać dech w piersiach, a słońce odbijające się w białym, puszystym śniegu, chcąc nie chcąc, potrafi bardzo poprawić humor. Nawet do przenikliwego zimna i gęsto padającego śniegu można się przyzwyczaić... ale właśnie, tu tkwi problem - wciąż czuję na skórze wspomnienia letniego, wakacyjnego słońca oraz delikatny chłód jesieni, więc atakująca ze wszystkich stron zima jest mi zdecydowanie nie na rękę. Gdyby przyszła później, gdyby dała nacieszyć się piękną, złotą jesienią...
Chyba nikogo nie zdziwi, że w te chłodne, śnieżne dni chętniej sięgam po książki. Zimowy nastrój jest moim zdaniem wręcz idealny na czytanie, bo wiąże się dla mnie zazwyczaj z wyciszeniem - czasem tak nieznośnym, że dźwięk telewizora nie jest tego w stanie zagłuszyć. Wtedy nie ma nic lepszego, niż chwycić doskonałą książkę i puścić wodzę wyobraźni, przenosząc się do zupełnie innego świata.
Kupiłam nieprzeczytane jeszcze powieści ulubionego Murakamiego, ale nie zapomniałam o od dawna odkładanym i zaległym "Buszującym w zbożu" i "Zabić drozda". "Tańcz, tańcz, tańcz" Murakamiego już za mną, więc może czas na którąś z odkładanych pozycji? Uwielbiam to uczucie, gdy po odłożeniu czytanej wcześniej książki nie jestem pewna, który świat jest rzeczywisty i bardziej realny - ten, z którego właśnie wyszłam czy ten, do którego wróciłam...?
Ironią losu jest to, że zaopatrzyłam się w lektury idealne na zimowe poranki i wieczory, ale zupełnie zapomniałam o... zimowych ubraniach. Co ze mnie za blogerka, skoro nie mam ani pół zimowego buta w szafie, a mój jedyny ciepły płaszcz sprezentowała mi tydzień temu mama? Nadrabiam, na szczęście, puszystymi szalikami i swetrami, o których w ostatniej chwili pomyślałam. Jednym z przykładów takich futrzaków w mojej szafie jest znajdujący się na powyższych zdjęciach biały sweter z Orsaya, który mam również w wersji różowej - jest tak milutki i mięciutki, że nie mogłam się powstrzymać, a w przeciwieństwie do sławnego swetra z angory z H&M nie zostawia wszędzie maleńkich kudełków. Na sprinty dom-uczelnia i uczelnia-dom taki asortyment szafy powinien mi jak na razie starczyć.
Dzisiejszy wpis nieco różni się od pozostałych, ale bywają chwile, gdy chcę napisać o czymś zupełnie innym niż ubrania, które mam na sobie. Czasem mam potrzebę podzielenia się kilkoma głupimi, nic nie wnoszącymi zdaniami czy przemyśleniami... oraz zdjęciem skarpetek w kwiatuszki, jeśli dobrze pamiętam - od Tommy'ego Hilfigera. Kto powiedział, że skarpetki nie mogą być ozdobą całego stroju w równym stopniu, co złote bransoletki z H&M oraz kwiatowy naszyjnik ze sklepu eCarla? Z różowymi spodniami z Bershki prawie się nie rozstaję, na przekór wszechobecnej na ulicach czerni.
Postaram się nie zapaść w sen zimowy i nie zamarznąć w drodze na uczelnię, więc raczej nie uwolnicie się od moich grafomańsko-ubraniowych wypocin :) Do następnego, kochani!
Kurcze, co z Ciebie za blogerka, że kupujesz bezsensowne i głupie książki, a nie przygotowałaś jeszcze całej listy must have na zimę? Phi, co tam z przygotowaniem, czemu jej nie wypełniłaś? Oooj, nieładnie, nieładnie, chyba zmienię zdanie na Twój temat Moja Droga! :D
OdpowiedzUsuńJa też jestem zdecydowanie organizmem ciepłolubnym i najchętniej w ogóle nie wychodziłabym spod ciepłej kołdry, połączenie - ja, łóżko i mój laptop to najgenialniejszy związek, jaki można sobie wymarzyć! :) Uroczo wyglądasz w tym sweterku i skarpetki faktycznie są świetną ozdobą. :)
Widzę, że jak się Pani wzięła za komentowanie mojego słit blogaska to się Pani tak rozkręciła, że nawet dwukrotnie zawitała! :D Ja też wolę tworzyć coś na podstawie swojej szafy, własnych zachcianek i własnej figury, to mi daje swobodę twórczą, a nie podporządkowanie się danej "inspiracji"..
UsuńNo cóż poradzisz kochana :) Takie uroki zimy. Ja mam tylko nadzieję że spadnie śnieg i będę mogła patrzeć na niego spod ciepłego koca, z kubkiem gorącego kakao... Uwielbiam to :)
OdpowiedzUsuńŁadny naszyjnik :) Co do tego co napisałaś: mam tak samo jak ty. Gdy widzę śnieg mam ochotę zahibernować :)
OdpowiedzUsuńhttp://kitten-fashion.blogspot.com/
ja również nie przepadam za zimą, no ale co zrobić musimy to przetrwać:)cudownie wyglądasz:) śliczny sweterek
OdpowiedzUsuńSweterek jest cudny!! :)
OdpowiedzUsuńNo i Awolnation <3
Post jest bardzo fajny, piękne zdjęcia, aż cieplej się robi.
OdpowiedzUsuńNiestety też odczuwam to, że dzień ucieka między palcami, długie wieczory są piękne, ale wracanie z pracy, kiedy jest już ciemno nie należy do przyjemności.
Mimo wszystko dużo ciepła i pięknych jesienno-zimowych chwil życzę :)
Ostatnio mam niezłe zaległości książkowe :) Mam nadzieje, ze znajde teraz troche czasu i sie poprawie :) Nie ma nic lepszego w zimne dni, niż dobra, wciągająca książka, zielona herbata/kawa i łóżko + koc :)Jestem strasznym zmarźluchem, mogłabym tak całą zimę przekoczować.
OdpowiedzUsuńCo do swetra - jest prześliczny, tak samo jak i naszyjnik :)
cudne fotki! Ja również chciałabym zapaść w zimowy sen... Nie cierpię zimy:(
OdpowiedzUsuńO kurcze, nie było mnie trochę i przegapiłam moment jak obcięłaś włosy! :o Ale super Ci teraz :)
OdpowiedzUsuńI też jestem ciepłolubna, a zima zaczyna się dla mnie 2-tygodniowym zapalenie gardła -żyć nie umierać :/ ale za to bezkarnie mogę leżeć całymi dniami w łóżku ;)
Bardzo fajny post, ja też nie lubię zimy, zdecydowanie preferuje lato i upały :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
i te zmechacone skarpety...
OdpowiedzUsuńTo faktura materiału, nie zmechacenie ;)
UsuńAle uroczy naszyjnik ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie zdjęcia> :D sweter jest rewelacyjny.
OdpowiedzUsuńdominicasinspirations.blogspot.com
Naszyjnik i sweter są absolutnie bezbłędne :) CUDNE!
OdpowiedzUsuńwow po prostu pięknie :) wyglądasz ślicznie <3
OdpowiedzUsuńJa w domu to zawsze w dresach siedzę ^^
OdpowiedzUsuńAle twoje skarpetki są śliczne *-*
cudne dodatki ! a skarpetki słodziutkie, bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mojego świata secondhandów ! ilovesecondhands.blogspot.com/
hehehehe dziękuję za wstawienie się w jakiś sposób za mną :):*
OdpowiedzUsuńBardzo Ci do twarzy w obecnej fryzurce, dodała Ci pazura i dziewczęcości jednocześnie:) Prześliczny sweterek <3
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia!!! Też uwielbiam książki Murakamiego. Obserwuję i zapraszam do mnie:-)
OdpowiedzUsuńNiezly masz kolor wlosow
OdpowiedzUsuńSuper naszyjnik :) Piękna z Ciebie kobieta :)
OdpowiedzUsuńObserwuję i liczę na to samo :)
http://niewymiarowa-style.blogspot.com/
Świetne zdjęcia ; )
OdpowiedzUsuńBędę obserwował ; )
Zapraszam do mnie (^.^)
http://simplegrungeman.blogspot.com/
Widzę, że nie tylko moja kołdra ma tendencję do zatrzymywania mnie w łóżku. I jeszcze koc perfidnie jej w tym pomaga!
OdpowiedzUsuńJest coś magicznego w zimie, bo ma swój nieporównywalny zapach. Pewnej świeżości otoczonej nutką zimna. Ale nigdy nie myślałam o niej jak o śnie. Owszem, czasem się budzę i pamiętam te uczucia, jakie towarzyszyły snu, ale nie pamiętam żadnych obrazów, jakiejś fabuły, uporządkowania wątków.
Dni zimowe faktycznie niosą ze sobą niskie temperatury, jednak gdy tylko wychodzi słoneczko jakoś łatwiej z tymi mrozami walczyć.
Również wracam do książek, choć teoretycznie powinnam się zainteresować moimi "lekturami", które polecili nam wykładowcy. No nic, stosik rośnie, na samej górze czeka z wytęsknieniem "Zielona Mila" i czas się za nią zabrać.
I bardzo dobrze, że czasem nachodzi Cię ochota na pisanie o czymś innym. Nie samą modą człowiek żyje ;)
Jak na zimową melancholię to wyglądasz bardzo uroczo :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo uśmiechu i radosnego nastroju Kochana!! :)
Uwielbiam Twój styl pisania, wszystko świetnie opisujesz, często podzielam Twoje opinie.
OdpowiedzUsuńA co do aktualnej pory roku... uwielbiam zimę. Kojarzy mi się ze świętami, urodzinami i długimi wieczorami z przyjaciółmi!
pięknie wyglądasz! mam ten sam naszyjnik;)
OdpowiedzUsuńsweterek boski!!!:)
OdpowiedzUsuńI don't even know the way I ended up right here, but I assumed this submit used to be good. I do not recognise who you are but certainly you're going to a well-known blogger in the event you
OdpowiedzUsuńare not already. Cheers!
Feel free to visit my webpage :: His Comment is here
Jesteś idealna.
OdpowiedzUsuń