26 maja 2012

Prezent na Dzień Matki +mgiełka anty-UV: wersja dla blondynek

Witajcie :) Jak z pewnością wiecie, dziś obchodzi się dzień wszystkich mam... a jak to z takimi dniami bywa, każdy ma problem - jaki prezent można dać swojej rodzicielce? Do niedawna również miałam ten problem, ale w tym roku wymyślenie go zajęło mi wyjątkowo mało czasu. Tym razem nie skończy się na kwiatach i życzeniach!
Pomyślałam, że dobrym pomysłem będzie sprezentowanie mojej mamie własnoręcznie zrobionego kremu - wszyscy zdajemy sobie przecież sprawę, ile niepożądanych składników znajduje się w kremach drogeryjnych, a robiąc je sobie sami możemy je dokładnie kontrolować. Jestem pewna, że większość mam ucieszyłaby się z takiego prezentu :)

Krem anty-aging
Ja zdecydowałam się (znowu) na gotowy zestaw z Zrób Sobie Krem, tym razem wybrałam krem anty-aging. W przygotowaniu pomógł mi przepis z ZSK oraz wskazówki Italiany z tego wpisu. Skorzystałam z jej pomysłu zrezygnowania z gumy ksantanowej i zastąpienia elastyną z kolagenem oraz zmniejszenia ilości hydrolatu o 2ml.
Na samym początku podzieliłam składniki na kolejno (od lewej): fazę olejową, fazę wodną oraz dodatki. Następnie umieściłam fazę wodną i olejową w odpowiednich zlewkach - po lewej stronie olejowa, po prawej wodna.
Następnie umieściłam obie zlewki w kąpieli wodnej i czekałam, aż wszystkie składniki się rozpuszczą i uzyskam jednolitą konsystencję.
Kiedy składniki w obu zlewkach się już rozpuściły, przelałam fazę olejową do fazy wodnej. UWAGA! Trzeba to robić dość szybko, bo moja faza olejowa zdążyła stężeć i odrobina została w zlewce ;) Następnie należy całość wymieszać mikserkiem aż do ochłodzenia się mieszaniny i dodać wtedy dodatki - w moim przypadku był to olej arganowy oraz elastyna z kolagenem. Mieszamy dalej mikserkiem aż do uzyskania w miarę gęstego kremu i dodajemy konserwant, by przedłużyć ważność kremu do 6 miesięcy.
Następnie przelewamy krem do pudełeczka i... voila! Nasz krem jest gotowy! Ponieważ to prezent, pozwoliłam sobie go jakoś nazwać i wypisać mamie jego skład ;) Nawet nie pytajcie, ile zajęło mi nadanie tekstowi kształtu dokładnie pasującego do wymiaru pudełeczka... Mam nadzieję, że mama będzie zadowolona :)


Mgiełka anty-UV: wersja dla blondynek

Korzystając jednak z okazji i tego, że zamówiłam potrzebne do tego produkty, postanowiłam zrobić od razu mgiełkę do włosów anty-UV. Zainspirowała mnie Siempre la belleza i postanowiłam skorzystać z jej przepisu, dostępnego tutaj. Ponieważ jednak przepis Siempre był przystosowany tylko i wyłącznie do ciemnowłosych włosomaniaczek, zmodyfikowałam nieco jej przepis i stworzyłam wersję dla włosów blond ;) Nie zmieniłam zbyt wiele, więc za przepis nadal należą się ukłony Siempre, ale jeśli ktoś będzie ciekawy:

SkładnikiIlość na 55g
Hydrolat z kwiatu lipy44 g
Wyciąg z aloesu 10x4 g
Kwas hialuronowy 1%3 g
Olej z nasion malin3g
Witamina E1g

Jak widać, zrezygnowałam z ekstraktu ze skórki granatu i nieco zmieniłam proporcje. Do wykonania takiej mgiełki będziemy potrzebować składników ze zdjęcia oraz zlewki, wagi oraz butelki z psikadełkiem. Zrobienie mgiełki jest banalnie proste, ponieważ polega na połączeniu wszystkich składników razem :) W celu zwiększenia trwałości mgiełki, można dodać kilka kropel konserwantu, a w celu uzyskania jednorodnej cieczy - emulgatora. Ja emulgatora nie dodałam, z racji czego jestem zmuszona przed każdym użyciem mocno wstrząsnąć butelkę. Wydaje mi się też, że przez nie dodanie emulgatora psikacz nie zawsze rozpyla mgiełkę - czasem po naciśnięciu uzyskuję skoncentrowaną porcję i nie ułatwia to użytkowania... no chyba, że to nie przez brak emulgatora - być może bardziej doświadczone dziewczyny mnie oświecą :)
Początkowo trzymałam mgiełkę w butelce kupionej na ZSK, ale tamto psikadełko cały czas pryskało skumulowanymi strumieniami ;) Dlatego postanowiłam przelać do butelki po keratynie (niezbyt dobrej, bo zawierała alkohol - ach, te początki dbania o włosy!), w której psikadełko tylko czasem źle psika. Mgiełka jest koloru żółtego, dzięki czemu blondynki mogą jej spokojnie używać, nie zabarwi włosów :) Moje włosy są dość podatne na obciążenia, ale ta mgiełka na szczęście ich nie obciąża - prawdopodobnie dlatego, że modyfikując przepis Siempre zmniejszyłam ilość witaminy E.

Mam nadzieję, że moje eksperymenty z kręceniem kogoś zainteresują i być może zainspirują :) Za to jutro bądź pojutrze zaprezentuję wam mój strój komunijny! :)

3 komentarze:

  1. Jako, ze moja mama jest 1500 km ode mnie poslalam jej poczta kwiatowa wielki kosz z lakociami, jako, ze jest podejzliwa w stosunku do roznych " domokrazcow" dlugo zajelo panu przekonanie jej, ze przesylka jest dla niej i na dodatek nic nie musi za nia placic :) czyli niespodzianka sie udala

    OdpowiedzUsuń
  2. wyglądają naprawdę pro, szczególnie ten krem z podpisem ;) też zmniejszyłabym ilość wit. E w takiej mgiełce. nie lubię jej :P

    OdpowiedzUsuń
  3. ja takze juz sie wiecej nie odwaze kupowac japan style, jakosc tragedia ;<

    OdpowiedzUsuń